PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31093}

Wehikuł czasu

The Time Machine
6,8 40 318
ocen
6,8 10 1 40318
4,7 3
oceny krytyków
Wehikuł czasu
powrót do forum filmu Wehikuł czasu

Po staremu i nowemu

ocenił(a) film na 4

Patrząc na film cały czas miałem przed oczami sceny z wersji z 1960 r.
W najnowszym obrazie wiele zmieniono, albo raczej przystosowano do współczesnej publiki. Mam na myśli wprowadzenie motywu narzeczonej Alexandra, będącego główną przyczyną powstania wehikułu oraz postaci granej przez J. Ironsa. Dla mnie niestety były to chybione pomysły. W poprzedniej wersji mieliśmy postac naukowca-pasjonata pragnącego zgłębić tajemnice pofróży w czasie, przez co ukazanie akcji było nie lada fascynującym doświadczeniem. W wersji "a'la2001" mamy zakochanego i nie mogącego sie pogodzić ze stratą ukochanej wynalazce, przez co cała podróż skupia się na poszukiwaniu odpowiedzi: "Jak można zmienić przeszłośc?".
Według filmu przeszłosci nie da sie zmienic, albo raczej nie da sie zmienić czegoś czego nie chcą zmienić scenarzyści. Patrząc racjonalnie (jeśli można mówić o racjonalnym myśleniu) główny bohater przybywając do przeszłości już ją zmienił swoją obecnością i obecnością maszyny czasoprzestrzennej. Wystarczy sobie wyobrazić co by się stało gdyby Alexander przybył do przeszłości z jakimś wynalazkiem powiedzmy z XX w. i zaczął studiować jego budowę i działanie (sam wehikuł jest w końcu takim urządzeniem) poczym wprowadził by go do obecnej, przeszłościowej (do której przybył) rzeczywistości sprawiając, że nauka posunełąby się o krok na przód, a to spowodowałoby kolejną lawinę przypadków i zmianę w rzeczywistości. Jasno z tego wynika, że twórcy skupili się na PRZEZNACZENIU, czyli porównaniu świata do wielkiego teatru, gdzie ludzie są tylko marionetkami i gdzie wszystko zostało z gury zaplanowane.
Lecz tu pojawia się problem (błąd?).Według mnie skoro nie da się zmienić przeszłości to z przyszłością powinno być podobnie. Tutaj z kolei wraca postać wampirycznego Morloka, który zginął w przyszłości. Jest to nie możliwe! Dlaczego więc podczas jednej z podróży, kiedy zdjęcie ukachanej wypada z poza tunelu czasowego wehikułu, a główny bohater sięga po nie i w ostatniej chwili łapie je (już poza tunelem czasowym), to porównując to co się stało z wampirycznym morlokiem jego ręka powinna gwałtownie zestarzeć, obumrzeć lub nie istnieć, w każdym razie zmienić strukturę różnic czasowych.
Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność. Ktoś może powiedzieć, że mam uprzedzenia czy wątpliwości co do nowej wersji. Ale chyba mam uprzedzenia do wszystkich filmów zajmujących się podróżą w czasie (książka Wellesa, ekranizacja z 1960, serii "Powrót do przyszłości", dwóch części "Terminatora", czy "Dnia Świstaka")
W przypadku czwartego wymiaru ciągle pozostaje, nam ludziom, wyłącznie droga spekulacji i niekończących się dyskusji.
Plusem filmu jest wybor przez twórców jednej z mnóstwa możliwości. Tu wybrano motyw miłości, poczucia straty, a nie jak w 1960 r. czystą fascynacje podróżowania (prawdopodobnie w wersji z 1960 bohater za żadne skarby nie zniszczyłby swojej maszyny). I w obu przypadkach twórcy dobrze wykonali swe zadanie. Ja prawdopodobnie będąc reżyserem takiego filmu obrałbym inną koncepcje, lub co gorsza nie wiedziałbym, którą wybrać, przez co pogubiłbym się w swych przemyśleniach, i doprowadzić film do stanu niestrawności :)).

Od strony technicznej filmy różnią się bardzo, ale wiadomo twórcy dawniej nie mieli takich możliwości jak my dzisiaj. Efekty nie zachwyciły, ale też nie drażniły. Myzyka, podobnie, nie wprowadza żadnych nowych motywów, ale do filmu pasuje. Aktorstwo - tu wykorzystano schematyczne postacie: Alexander - roztargniony naukowiec, który prędzej stworzyłby nową teorię względności niż usmażył jajecznice na śniadanie, Mara - przedstawiciel górnej rasy, przewodnik Alexandra i to co najbardziej wkurzało w tym filmie to jej bardzo dobry angielski (jak się później okazuje nie tylko ona go umie); oraz na koniec typowy czarny charakter i jego typowy końcowy los.

Podsumowując film nie pokazuje nic nowego, czego już kiedyś ktoś by nie zrealizował. Bynajmniej nie jest to kolejna kiepska wersja ekranizacji książki, tylko przeciętny film idealny na wakacyjne popołudnie nie wymagający wysilania szarych komórek. Kto chce zobaczyć - prosze bardzo.

P.S. Odnośnie fabuły nie podobało mi się zakończenie - kiczowate i wysilające się na spektakularyzm. Chociaż jest jeden plus: nie doczekamy się sequela tylko najwyżej kolejnej ekranizacji za 40 lat :))

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones